Z ks. Andrzejem Partiką SAC, naszym Księdzem
Misjonarzem, proboszczem i kustoszem Sanktuarium Miłosierdzia Bożego
w Dolinie Miłosierdzia w Częstochowie, a także alpinistą i
himalaistą, rozmawia p. Andrzej Myrta, mąż, ojciec i alpinista.
P. Andrzej: Jest Ksiądz proboszczem wyjątkowej parafii, bo
sąsiadującej z Jasną Górą. Prosimy o krótka opowieść o tym pięknym i
gościnnym miejscu.
Ks. Andrzej: Nasza pallotyńska parafia w Częstochowie
znajduje się 500 metrów od Jasnej Góry – w Dolinie Miłosierdzia
– miejscu, gdzie od samego początku był propagowany i szerzony kult
Bożego Miłosierdzia. I to jeszcze w czasach, kiedy nie był on
jeszcze rozpowszechniony, gdy jeszcze nikt nie słyszał o św.
Siostrze Faustynie. Wiemy, że ona umiera w 1938 roku, a pallotyni
przybywają do Częstochowy w 1947 roku i już rozpoczynają kult wedle
wszystkich wskazań św. Siostry Faustyny zawartych w jej Dzienniczku.
W Kościele mówiło się niewiele wtedy o tych objawieniach, a jeśli
już, to z wielkim dystansem, bo nie było jeszcze pełnej zgody
Stolicy Apostolskiej na szerzenie tego kultu. Raczej to był czas
rozeznawania. Dolina Miłosierdzia była miejscem, gdzie spotykali się
teologowie, gdzie były sympozja i kongresy o Bożym Miłosierdziu,
które miały pomóc wyjaśnić i zrozumieć treść zostawioną w
Dzienniczku. Spotkania te ukazały, że to, co pisze św. Siostra
Faustyna, to nie jest nic nowego, jeśli chodzi o przekaz prawd
teologicznych, ale przypomnienie tego, co już w Ewangelii jest.
Nie ma Doliny Miłosierdzia bez Dzieł Miłosierdzia. Nie ma głoszenia
Miłosierdzia bez praktycznej formy niesienia pomocy. Dlatego mamy w
Częstochowie szeroko rozwiniętą pomoc dla osób bezdomnych, ubogich
dzieci, rodzin wielodzietnych, seniorów, i sporo pojedynczych akcji
charytatywnych.
P. Andrzej: A wszystko to pod opieką Matki Bożej.
Ks. Andrzej: Wszystko pod Jej płaszczem – tuż obok Jasnej
Góry.
P. Andrzej: Czy Matka Boża miała swój udział w powołaniu
Księdza do kapłaństwa?
Ks. Andrzej: Oczywiście. Zawsze odczytuję swoje powołanie,
jako rozmowę z Nią i Jej Synem. Wezwanie Jezusa, to jest dialog,
który ciągle trwa. To nie jest jeden moment. Decyzja jest może
związana z konkretnym dniem i godziną, ale dialog trwa cały czas. W
klasie maturalnej trafiłem do wspólnoty modlitewnej. Więcej czasu
zacząłem poświęcać na to, by pogłębić wiarę i budować relację z
Bogiem. I potem przyszło pytanie:„Co dalej?”. Moja odpowiedz na –
jestem głęboko o tym przekonany – wezwanie Pana, ciągle jest.
I ciągle ta sama – że chce iść Jego drogą.
P. Andrzej: Czy można powiedzieć, że bycie księdzem, to
pasja, którą można upiększać swoje życie?
Ks. Andrzej: Jasne, że tak. W ogóle niesamowitą pasją jest
drugi człowiek. A kapłan każdego dnia spotyka drugiego
człowieka. Spotyka go przy narodzinach dziecka – podczas chrztu;
przy ślubie, pogrzebie, codziennych zwyczajnych spotkaniach.
Każdy z nas jest darem. Każdy drugi człowiek jest pasją. Bóg
cudownie nas stwarza przez różnorodność. Każdy z nas jest
interesujący i ciekawy. Każdy z nas ma w sobie wartość, tajemnicę. I
kapłaństwo staje się pasją odkrywania spotkań z człowiekiem.
P. Andrzej: Nie wstrzymał też Ksiądz swojej pasji, którą są
góry. Wiem, że jest Ksiądz już nie tylko alpinistą, ale nawet
himalaistą. Jak Ksiądz odnajduje Boga w górach?
Ks. Andrzej: Kiedyś myślałem, ze wybierając kapłaństwo, będę
musiał zrezygnować z tej swojej pasji – z gór. Ale jest inaczej –
kapłaństwo pozwala realizować inne swoje pasje.
Góry dają doskonale warunki, by z Bogiem porozmawiać.
Zwłaszcza te najwyższe. Nie ma tam żadnej cywilizacji, nie ma
tłumów, nie ma niczego, co może cię odciągnąć od modlitwy,
rozproszyć od spotkania z Bogiem. Wystarczy wyobrazić dzień, kiedy
jest zła pogoda i jesteśmy sami na paru tysiącach metrów – do
cywilizacji jest kilka dni drogi. I człowiek spędza jeden, drugi,
trzeci dzień sam w namiocie, w ciszy, bez dostępu do Internetu, bez
dostępu jakiejś sieci komórkowej. Jesteś sam. To najlepszy czas
rekolekcji. To najlepszy czas na bycie nie tylko z sobą, ale właśnie
z Panem Bogiem. Nie ma żadnych obowiązków, które czekają już za
rogiem i myśli – chcesz, czy nie chcesz – jakoś tam do nich
uciekają. Nic, absolutnie nic nie rozprasza. Góry, to dla mnie
pustelnia.
P. Andrzej: Wysokie góry wymagają zespołu; współpracy; ludzi,
którzy sobie ufają. Jak inni towarzysze wypraw podchodzą do tego, że
maja Księdza w zespole? Korzystają z tego? Jak są trudne warunki, to
proszą np. o spowiedź?
Ks. Andrzej: To zależy od tego, z kim aktualnie się wspinam.
Jeśli idę z osobą wierzącą, to jest ona bardzo zadowolona, że jest
kapłan w zespole. Jeśli wyprawa trwa 3 tygodnie, a dla kogoś
Eucharystia jest sprawą istotną, to ma dostęp do Mszy świętej
każdego dnia. Byłem na wyprawach, gdzie uczestnicy codziennie
przychodzili na Mszę świętą, o nią pytali, o nią prosili. Byłem też
na wyprawach, gdzie odprawiałem Mszę świętą sam.
P. Andrzej: Jak jest Ksiądz na sześciu tysiącach sam w
namiocie,to odprawiaMszę świętą nawet na takiej wysokości?
Ks. Andrzej: Tak, odprawiam codziennie. Odprawiałem nawet na
samym szczycie ośmiotysięcznika – na 8035 metrach. Wprawdzie nie
było organisty i długiego kazania, ale Msza święta była.
P. Andrzej: Sam ksiądz odprawiał, czy w zespole?
Ks. Andrzej: Byliśmy wtedy zespołem.
P. Andrzej: Jaki to był ośmiotysięcznik?
Ks. Andrzej: Gaszerbrum II – góra przepiękna, wymagająca. Jak
każdy ośmiotysięcznik. Położona w Karakorum.
P. Andrzej: Odwiedził Ksiądz wiele miejsc na Ziemi – Alpy,
Kaukaz, Himalaje. Jakie miejsce wspomina Ksiądz najmilej?
Ks. Andrzej: Przede wszystkim wspominam ludzi, z
którymi chciałbym wracać w góry. Ja tak klasyfikuję swoje wyprawy.
Jeśli już chodzi o miejsca, to w mojej pamięci, jako miejsce
wyjątkowe, pozostał Pakistan i spotkania tam z bardzo pogodnymi
ludźmi. My kojarzymy to miejsce jako niebezpieczne, związane z
terroryzmem. Ale daleko w górach, poza cywilizacją, są niezwykli
ludzie, którzy mają ogromną pogodę ducha, hart życiowy, postawę
dużej odporności. Żyją w ogromnej biedzie, a są bardzo
szczęśliwi. Udzielają nam lekcji odrywania się od rzeczy
materialnych.
P. Andrzej: Czy doświadczenia z gór wpływają na Księdza
kazania, kontakt z ludźmi? Wiadomo, że pobyt w górach człowieka
rozwija, oczyszcza. Jak to pomaga Księdzu w życiu?
Ks. Andrzej: Góry nas zmieniają. Nie tylko sam pobyt, ale
przygotowania (mobilizacja, praca nad sobą). Potem ten czas – jak
mówiłem – rekolekcji w górach. Po powrocie z gór jestem inny. To
pomaga podejmować wyzwania, stawiać wymagania sobie i innym, łapać
kontakt z młodymi.
P. Andrzej: Czy w górach doświadczył Ksiądz szczególnej
Opatrzności Bożej? Jakieś wydarzenie typu: gdy Ksiądz pomyślał:
„Dzięki Bogu nie postawiłem nogi w tej szczelinie…”?
Ks. Andrzej: Wiele razy, ale nie tylko w górach. W górach te
przykłady są bardzo czytelne, gdy zdarza się wypadek, a człowiek
wychodzi z niego cało, a obiektywnie nie musiało się to wcale tak
zakończyć. Miałem takie wydarzenie w Karakorum, gdy kawałek lodu
połamał mi się pod nogą i spadałem kilkaset metrów w dół,
przewracając się, koziołkując; w ogóle nie panując nad tym, gdzie
jestem. Po prostu sunąłem po zboczu, jak lawina kamieni… I nagle
zatrzymałem się przed totalną przepaścią… I w zasadzie nic mi się
nie stało. To był niezwykły cud działania Boga. Wystarczyło,
żebym złamał sobie nogę czy rękę, to nie ma szans, żebym stamtąd
wrócił. Tam nie da się zejść ze złamaną ręką czy nogą. Helikopter
nie przyleci na tą wysokość, by cię uratować. Inny człowiek nie jest
w stanie cię znieść. Cokolwiek by się tam wydarzyło – musieliby się
zemną pożegnać i musiałbym tam zostać. To jeden przykład, a jest ich
sporo. Kiedyś, po tamtej stronie, Anioł Stróż pokaże mi więcej
takich sytuacji, o których ja nie mam pojęcia, a gdzie on był i:
podłożył mi rękę, chwytał mnie, zatrzymywał, podpowiadał,
powstrzymał. Czasem żartuję, ze mój Anioł Stróż zebrał już kilka
nagród za wyjątkową służbę.
P. Andrzej: Często chodząc po górach, coś sobie powtarzamy.
Jaki jest ulubiony Księdza cytat na góry, ulubiona modlitwa?
Ks. Andrzej: Fragment, który mi bardzo towarzyszy w życiu, to
słowa, które św. Paweł mówi już pod koniec swojej działalności: „W
dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na
ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym
dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia”. Lubię ten moment w życiu św.
Pawła, który po wielu trudach i szaleństwach dla Ewangelii, z pełnym
spokojem mówi, że jest blisko Pana i nie ma wątpliwości w
tym, co czynił dla Boga, w którym miejscu jest, gdzie Pan go
przyprowadził.
Cała Ewangelia jest fantastyczna. Codziennie można czytać i
odkrywać, jak niesamowicie Pan nas prowadzi.
P. Andrzej: Jest Ksiądz Misjonarzem Miłosierdzia
posłanym przez papieża Franciszka. Jak w praktyce wyglądała Księdza
posługa? Czy zakończyła się wraz z zakończeniem Jubileuszu
Miłosierdzia?
Ks. Andrzej: Sama posługa z założenia polega na tym, by
ludziom dać większą odwagę, by korzystali ze spowiedzi. Papież
udzielił Misjonarzom Miłosierdzia prawa rozgrzeszania z 5 grzechów
zastrzeżonych do rozgrzeszania tylko Stolicy Apostolskiej. Gdy się
zdarzy taki przypadek, taki grzech, to spowiednik musi pisać pismo
do Watykanu z prośbą o udzielenie rozgrzeszenia temu konkretnemu
człowiekowi. Papież najpierw na Rok Miłosierdzia, a później
przedłużył tę praktykę, udzielił takiej możliwości Misjonarzom
Miłosierdzia. Jeśli zobaczymy, o jakie przypadki chodzi, to zdarzają
się one rzadko. Np. komu zdarza się czynna napaść fizyczna na
papieża, czy zdrada tajemnicy spowiedzi? Praktycznie się nie zdarza…
Papież Franciszek po raz kolejny chciał przypomnieć, że nie ma
grzechów, z którymi mielibyśmy się bać iść do spowiedzi. Jezus
nie zraża się naszymi grzechami, nie jest zniechęcony przebaczaniem
nam. Odważnie chodźmy do spowiedzi! Papież przypomina spowiednikom,
że nie możemy dopuścić do sytuacji, że ktoś odejdzie od konfesjonału
bez doświadczenia Boga miłosiernego.
P. Andrzej: Jakie ma Ksiądz plany na najbliższy czas?
Ks. Andrzej: Najlepiej o tym wiedzą moi Przełożeni. Na razie
jestem proboszczem oraz pracuję dużo z bezdomnymi i młodzieżą
uzależnioną od narkotyków i dopalaczy. Już niedługo Święta, więc
wzmożona będzie posługa duszpasterska. Potem Niedziela Miłosierdzia
i Bieg Miłosierdzia, który organizujemy od 4 lat przy okazji odpustu
parafialnego.
P. Andrzej: Czyli tydzień po Świętach – wszyscy do
Częstochowy!
Ks. Andrzej: Absolutnie tak. Na dystansie 5 km każdy może
przejść, przespacerować. To nie są zawody, ale akcja charytatywna.
Sponsorzy, którzy są z nami zaprzyjaźnieni, za każdego uczestnika
przekazują jakąś kwotę na cele charytatywne. Im więcej uczestników –
tym więcej mamy funduszy na pomoc potrzebującym. Po pierwszym biegu
otworzyliśmy stołówkę dla bezdomnych, po drugim – łaźnię dla
bezdomnych (funkcjonują do dziś), po trzecim – wykupiliśmy dwa i pół
tysiąca obiadów dla dzieci w szkołach. W tym roku będziemy wykupywać
recepty dla seniorów. Każdy uczestnik Biegu ma ogromne znaczenie.
P. Andrzej: Jakieś plany górskie na ten rok już Ksiądz ma?
Ks. Andrzej: Może coś wyklaruje się jesienią. Są marzenia,
jeśli chodzi o góry, ale póki co zatrzymują obowiązki tutaj w…
dolinach, w Dolinie Miłosierdzia.
P. Andrzej: Dziękujemy bardzo za piękne Misje Święte, za
rozmowę, i myślę, że jeszcze nieraz spotkamy się z Księdzem w naszej
parafii.
Ks. Andrzej: Dzięki bardzo. Z Panem Bogiem.
rozmawiał
Andrzej Myrta